Arabski reporter BBC Mohamed Osman wrócił do swojego rodzinnego Sudanu po raz pierwszy od czasu, gdy został zmuszony do ucieczki po wybuchu wojny w kwietniu, i zastanawia się, jak zmienił się ten kraj.
Po pięciu miesiącach tęsknoty za domem nawet gorące i wilgotne powietrze nadmorskiego miasta Port Sudan odświeżyło moją twarz.
Wreszcie znalazłem się w domu – a nie obcokrajowiec czy uchodźca w innym kraju, w tym przypadku w Egipcie – narodzie, z którym my, Sudańczycy, mamy silne więzi. Większość ludzi z obu krajów mówi tym samym językiem, je to samo jedzenie, wyznaje tę samą wiarę, a nawet dzieli rzekę Nil.
Ale to nie jest dom.
Starsza kobieta, która leciała tym samym samolotem co ja, była o wiele bardziej wzruszona i płakała z radości, kiedy weszliśmy na sudańską ziemię, gdy wspominała, jak udała się do Egiptu na leczenie – i tam utknęła, gdy Sudan pogrążył się w wojna domowa w kwietniu.
Konflikt został wywołany sporem pomiędzy dwoma potężnymi generałami – władcą wojskowym Abdelem Fattahem al-Burhanem, Burhanem i jego zastępcą, który stał się rywalem, Mohamedem Dagalo, lepiej znanym jako Hemedti.
Przyjechałem z krótką wizytą do Port Sudan, ponieważ moje rodzinne miasto, Omdurman, wciąż jest zniszczone przez wojnę. Bolało mnie serce, że nie mogłam do tego wrócić.
Omdurman jest wylęgarnią przemocy, która pochłonęła życie wielu niewinnych ludzi, w tym bliskiego przyjaciela, który został trafiony bezpańskimi kulami w swoim domu w czasie, gdy szalały walki między oddziałami rządowymi a Siłami Szybkiego Wsparcia (RSF) gen. Dagalo.
Jeśli chodzi o kobietę, która była ze mną w samolocie, to wróciła na stałe, gdyż w jej rodzinnym mieście – w stanie Gezira – przynajmniej na razie panuje spokój.
Oboje złapaliśmy dwugodzinny lot ze stolicy Egiptu, Kairu do Port Sudan. Był to pierwszy samolot pasażerski, który poleciał do Sudanu od wybuchu wojny.
Otwarte jest jedynie lotnisko w Port Sudan. Reszta pozostaje zamknięta – w tym główne międzynarodowe lotnisko w Chartumie, ponieważ stolica – podobnie jak Omdurman po drugiej stronie Nilu – jest codziennie nawiedzana przez ataki powietrzne, strzelaniny i ostrzał artyleryjski.
Obecnie do Port Sudan odbywają się codzienne loty – wszystkie są zajęte, głównie z osobami starszymi, wracającymi do małych miasteczek i wiosek, które nie zostały zniszczone bitwami.
Wiele osób skorzystało z możliwości powrotu do Sudanu po wznowieniu lotów lotniczych
Młodzi i biedniejsi Sudańczycy również wracają kilkoma autobusami, które codziennie wyruszają z Egiptu. Czasami w drodze do swoich domów spędzają trzy dni, ponieważ Sudan to rozległy kraj i nie ma najlepszych dróg.
Życie w Egipcie było dla nich trudne, ponieważ nie ma prowadzonych przez ONZ obozów dla uchodźców, które zapewniłyby im schronienie i żywność – w przeciwieństwie do Czadu, który przyjmuje największą liczbę uchodźców z Sudanu, około 420 000, podczas gdy w Egipcie – według oficjalnych statystyk – około 320 000.
Spędziłem około dwóch tygodni w Port Sudan, który stał się alternatywną stolicą Sudanu, podczas gdy wojna zmusiła gen. Burhana do przeniesienia się do miasta, ponieważ RSF kontroluje duże części Chartumu, w tym kluczowe budynki rządowe.
W kwaterze wojskowej w Chartumie był oblegany aż do sierpnia, kiedy udało mu się uciec. Od tego czasu RSF przeprowadziło poważny atak, aby przejąć kontrolę nad budynkiem.
Istnieje obawa, że Sudan może mieć dwa rywalizujące ze sobą rządy – jeden utworzony przez gen. Dagalo w Chartumie, a drugi przez gen. Burhana w Port Sudan.
Ministrowie gen. Burhana – lub desygnowani przez nich ministrowie – również osiedlili się w Port Sudan, a Ministerstwo Spraw Zagranicznych zwróciło się do władz miasta o przyznanie mu gruntów, na których może zbudować swoją siedzibę. Do Port Sudan – strategicznie ważnego miasta położonego na szlakach żeglugowych Morza Czerwonego przeniosło się także wiele misji dyplomatycznych i agencji ONZ.
Choć w dużej mierze spokojne, miasto zostało dotknięte walkami nieco ponad tydzień temu, kiedy wojska rządowe próbowały usunąć punkty kontrolne utworzone przez etniczną milicję.
Wzbudziło to obawy, że wojna może rozprzestrzenić się na miasto, ale siły rządowe jak dotąd utrzymują kontrolę, obsługując własne punkty kontrolne, przeprowadzając patrole i egzekwując godzinę policyjną w godzinach 23:00–06:00.
Obecnie codziennie dochodzi do kilkugodzinnych przerw w dostawie prądu, co zmusza firmy i domy do korzystania z generatorów, co zwiększyło zanieczyszczenie powietrza i poziom hałasu w nadmorskim mieście, które było popularnym miejscem wypoczynku aż do wybuchu wojny.
Corniche w Port Sudan nie jest już tak zatłoczone jak dawniej w nocy
Corniche, będący sercem nocnego życia, gdzie spotykali się przyjaciele i kochankowie, nie jest już tak tętniący życiem jak dawniej.
Właściciel sklepu spożywczego Ibrahim Taha powiedział, że był zmuszony zamknąć firmę ze względu na wzrost kosztów i spadek liczby klientów. Obecnie jest bezrobotny.
Inny właściciel restauracji, który specjalizuje się w „al-Aqashi”, popularnym daniu składającym się głównie z mięsa grillowanego na cienkich szaszłykach, powiedział, że wojna zmusiła go do zamknięcia firmy w Chartumie i przeniesienia się do Port Sudan.
„Poniosłem ogromne straty w Chartumie, po tym jak RSF przejęło kontrolę nad dzielnicą al-Amarat, w której mieści się moja restauracja, dlatego zdecydowałem się wyjechać do Port Sudan” – powiedział, dodając, że pomimo ciągłych przerw w dostawie prądu i rosnących kosztów myślał o otwarciu innych oddziałów, ponieważ popyt na jego żywność był wysoki.
Port Sudan stał się domem dla setek rodzin, które uciekły przed walkami w Chartumie. Część z nich żyje w trudnych i przeludnionych szkołach i budynkach rządowych, brakuje im żywności, opieki zdrowotnej i czystej wody pitnej.
Jedna z kobiet, Batoul Tayya, powiedziała, że wraz z dziećmi wyprowadziła się ze schroniska „dzięki hojnemu dobroczyńcy, który zapewnił nam mieszkanie”.
„Sytuacja w schronisku była niezwykle trudna, dlatego zdecydowałam się wyjechać z rodziną i zacząć sprzedawać herbatę” – powiedziała.
Jej historia – podobnie jak wielu innych – była bolesnym przypomnieniem wojny, która zrujnowała życie milionów ludzi.
Wszyscy mamy nadzieję, że konflikt szybko się zakończy i nasze życie będzie mogło wrócić do normalności.
Wróciłem do Kairu i życie dalej na północ, nad Nilem, nie jest już takie samo.
Tęsknię za Omdurmanem, za spacerami nad Białym Nilem, przesiadywaniem pod jego drzewami i popijaniem herbaty, rozmawiając z krewnymi i przyjaciółmi, łącząc się z nimi i wspominając tych, których straciliśmy podczas wojny.
Source: news.yahoo.com